Wielki błękit

Jeśli gdzieś miałabym użyć wyświechtanego stwierdzenia "gra nie dla każdego", to chyba nie znajdę bardziej trafnego tytułu niż "Endless Ocean Luminous". Trudno mi powiedzieć, komu ten tytuł
Wielki błękit - recenzja "Endless Ocean Luminous"
Talasofobia to specyficzny zespół zaburzeń lękowych spowodowany przez przebywanie w pobliżu ogromnych zbiorników morskich albo oceanu. I choć wielu osobom może wydawać się on strachem absurdalnym, to zapewne nie zdajemy sobie sprawy z tego, że lęk przed błękitną tonią w większym lub mniejszym stopniu dotyczy każdego z nas. Wszystko przez uwarunkowania ewolucyjne i głęboko zakopane w świadomości sygnały ostrzegawcze. Trudno zachować spokój, skoro nawet naukowcy twierdzą, że lepiej poznaliśmy kosmos niż podwodne zakamarki naszej własnej planety. Dorzućmy do tego jeszcze klasyki pokroju "Szczęk", "Otchłani", a nawet "Godzilli" i nagle beztroskie żeglowanie po morzach czy oceanach przestaje być tak wspaniałym pomysłem.



Z ideą odczarowania oceanu jako strasznego i przerażającego miejsca przychodzą do nas deweloperzy z japońskiego studia Arika. Ekipa, która swoją karierę rozpoczęła od wydania "Street Fighter EX", w pewnym momencie zacieśniła współpracę z Nintendo, czego efektem były między innymi dwie gry z serii "Endless Ocean". Zupełnie niespodziewanie, w lutym tego roku, podczas Nintendo Direct zapowiedziano "Endless Ocean Luminous".



Zadaniem gracza jest eksploracja przepastnego i pełnego tajemnic zbiornika wodnego znanego jako Veiled Sea. W ramach Projektu Aegis zobowiązani zostaniemy do zbadania niepokojącego zjawiska niszczącego głębiny. Flora i fauna ulegają stopniowej martwicy i każdy dzień zwłoki nieuchronnie zbliża podwodny świat na skraj zagłady. Ratunkiem dla wszystkich istot znajdujących się w tym unikatowym biomie jest zebranie wystarczającej ilości światła i zwrócenie rafie utraconego blasku.



To nie jedna z tych gier, w których zebranie świetlistej poświaty z podmorskich żyjątek odbywać się będzie przez rzeź i przelanie krwi wszystkiego, co spotkamy na swojej drodze. Zamiast tego, dysponując nieograniczonym zapasem tlenu oraz uzbrojeni jedynie w obiektyw i skaner, udamy się na bezkrwawe safari. Na nasze wprawne oko czeka niemal pięćset stworzeń. Wody Veiled Sea są miejscem, w którym mieszają się wszystkie możliwe gatunki egzotycznych ryb, sympatyczne delfiny, łagodne rekiny wielorybie, a nawet stworzenia, o których annały ewolucyjnych wpadek zdążyły już dawno zapomnieć.



Co dziwne, historia w grze zdaje się jedynie dodatkiem do głównego trybu, który wymagać będzie od gracza aktywnej eksploracji i przeszukiwania morskiego dna. Dopiero po odhaczeniu kolejnych kamieni milowych możliwe będzie zapoznanie się z nowymi rozdziałami opowieści. Osobiście taka zmiana akcentów w grze nie za bardzo przypadła mi do gustu, gdyż to właśnie segmenty fabularne w grach przede wszystkim przykuwają moją uwagę, a pozostałe tryby mają stanowić dodatek. "Endless Ocean Luminous" próbuje zachęcić graczy do wspólnego przeżywania zachwytów w podwodnym przybytku, umożliwiając zabawę trzydziestu graczom jednocześnie. Wygenerowane światy posiadają przypisane kody, którymi będziemy mogli dzielić się ze znajomymi. Do wspólnego przeżywania przygód potrzebować będziemy oczywiście Switchowego abonamentu.



Nie chciałabym być złośliwa i rzucać tekstów pokroju "ciekawe, czy znajdzie się trzydzieści osób, które w ogóle kupią tę grę", ale nie ma co ukrywać, że jest to produkt wybitnie niszowy i jestem zaskoczona, że znalazły się pieniądze na stworzenie kolejnej części. Poprzedniczki zyskały w niektórych kręgach status kultowych, czemu po części się nie dziwię. Na skali "przytulności" cozy games gra wybija się poza skalę. Zginąć nie możemy, nie musimy się z niczym spieszyć (no, może poza zbieraniem światełka, żeby odblokować kolejne rozdziały historii), a zetknięcie się oko w oko z potężnym płetwalem błękitnym to chyba największa nagroda w tym spokojnym zwiedzaniu.



Jeśli gdzieś miałabym użyć wyświechtanego stwierdzenia "gra nie dla każdego", to chyba nie znajdę bardziej trafnego tytułu niż "Endless Ocean Luminous". Trudno mi powiedzieć, komu ten tytuł przypadnie do gustu. Jedno jest pewne, gra ta odczarowuje ocean i w całkiem udany sposób zmienia jego postrzeganie z miejsca niebezpiecznego na wypełnione niesamowitym urokiem i czarem. Do tego niesie ze sobą potężny walor edukacyjny.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones